Anioł ze sklepienia katedry
Wraz z rozpoczęciem przebudowy katedry w Płocku (1901-1903), podjęto decyzję o wykonaniu w jej wnętrzu dekoracji malarskiej. Ponieważ żadnej z nagrodzonych w konkursie prac nie skierowano do realizacji, organizatorzy przedłużyli konkurs w formie zamkniętej. Sąd konkursowy w grudniu 1901 roku jednogłośnie opowiedział się za wyróżnieniem i przeznaczeniem do realizacji projektu Józefa Mehoffera malarza z Krakowa.
Jednak komitet katedralny dość szybko zmienił swoją opinię o projekcie Mehoffera i zaczęły rodzić się wątpliwości co do zasadności wykonania tej polichromii. Wątpliwości wzbudziły mazurskie motywy i jaskrawa kolorystyka, które były zbyt awangardowe. Malowidła uznano za niestosowne dla historycznie ukształtowanej świątyni.
Ostatecznie umowa z malarzem została rozwiązana. Obrażony artysta, już po odrzuceniu projektu, chcąc pokazać rzeczywisty wygląd polichromii, namalował w naturalnej skali anioła, jaki miał znajdować się na sklepieniu świątyni. Niżej pocztówka wydana przez "Galerię Polską" w Krakowie w serii Malarstwo polskie nr 461 - wydawnictwo o profilu obejmującym reprodukcje kilkudziesięciu malarzy polskich (1920-1939).
"Ten anioł to harmonia złamanych, czerwonych i fioletowych tonów ze złotem, podniecona niebieską wstęgą i pantofelkami. Harmonia tak śliczna, tak zupełna, że doprawdy nie trzeba być neurastenikiem barw, żeby odczuć tę rozkosz fizyczną, jaka od niej płynie (.) Ale dziwnym torem idą rzeczy w nadwiślańskiej krainie. Każda sprawa, nawet najlepiej poczęta - musi się w rękach wykonawców zmienić w parodię, albo w skandal . Tak i w tym przypadku" pisał w miesięczniku "Sfinks" znany artysta i historyk sztuki Eligiusz Niewiadomski.1
W tym samym tekście z 1909 roku Niewiadomski wywołuje "doskonałą pocztówkę Czerneckiego z Wieliczki" przedstawiającą korowody aniołów i dającą pojęcie o pięknie projektu polichromii.
Mehoffer nie dotrzymał warunku konkursu w kwestii zachowania ikonografii chrześcijańskiej. Na przykład w scenie kuszenia pierwszych rodziców malarz wprowadził fantastyczną postać starca, z którego głowy wyrasta wąż podający jabłko. Było to przedstawienie wykraczające poza treść Pisma Świętego. Wprowadzona przez malarza postać starca prowokowała do nieuzasadnionych interpretacji. Taka sytuacja nie mogła być zaakceptowana przez władze kościelne. W tym czasie wprowadzanie nowych treści do sztuki kościelnej często napotykało na opór. Panowało przeświadczenie, że świątynia nie jest galerią sztuki, a może być co najwyżej miejscem, w którym znajdują się dzieła sztuki. Mehoffer nie wziął do końca tego pod uwagę, zbytnio ufając swojej wyobraźni i artystycznej wolności.
To, że projekty polichromii i witraży Mehoffera dla katedry płockiej nie zostały zrealizowane, stało się nie bez winy samego artysty.
Niedługo potem wykonanie polichromii i projektów witraży powierzono Władysławowi Drapiewskiemu, młodemu i nieznanemu jeszcze malarzowi. W październiku 1904 roku przystąpił on do pracy, którą ukończył dopiero długo po pierwszej wojnie światowej.2
Witraże projektowane przez Drapiewskiego wykonywane były w zakładzie Żeleńskiego w Krakowie. Opis na rewersie pocztówki wydanej przez Zakład W. Anczyca z Krakowa (1910-1939): Projektował Wł. Drapiewski Mozaika, Wykonał Zakład Witrażów S. G. Żeleński, Kraków Rok 1931 Płock Katedra. (LB, kwiecień 2011)
1 Czarnecki, K.: Płockie życie artystyczne w latach 1900-1939. Muzeum Mazowieckie. Płock, 1990, s.59
2 Gradowska, A.: Dzieje polichromii Mehoffera dla katedry płockiej. Notatki Płockie. Nr 6/40 październik - grudzień 1966, s. 31
źródło
Polichromia w Katedrze płockiej
Agnieszka Woźniak, Hubert Woźniak 2005-12-23 , ostatnia aktualizacja 2006-01-23 22:24
Wybierasz się z bliskimi do katedry? Zatrzymaj się na chwilę przy polichromii. Czy wiesz, że ze ścian bazyliki spoglądają na ciebie najprawdziwsi płocczanie, autentyczne postaci sprzed stu lat!?
Przy okazji ostatniej przebudowy świątyni w 1900 r. kapituła katedralna zaprosiła do stworzenia projektu polichromii wybitnych artystów - Józefa Mehoffera, Tadeusza Popiela i Józefa Bałłę. Wybrała Mehoffera, który wziął zaliczkę i jesienią 1902 r. przyjechał do Płocka. Ale nieoczekiwanie duchowieństwo nabrało wątpliwości co do jego projektu i wykonanie malowideł powierzyło Władysławowi Drapiewskiemu, jednemu z najzdolniejszych uczniów międzynarodowej Szkoły Malarstwa Katolickiego w Kevelaer (w Nadrenii). Ten o pomoc poprosił kolegę ze studiów - Luksemburczyka Mikołaja Brüchera. Prace zaczęli w październiku 1904 roku. Przez jakiś czas Brücher pracował w osamotnieniu. Bo gdy wybuchła I wojna światowa, Rosjanie deportowali Drapiewskiego, jako obywatela niemieckiego (pochodził z Pomorza Zachodniego). Wrócił po zakończeniu konfliktu.
Kazanie z katedrą w tle
Sklepienie nawy głównej symbolizuje niebo. Wśród planet i gwiazd dostrzeżemy dziesięć chórów anielskich. Na ścianach poniżej okien nawy głównej sześć obrazów przedstawia sceny ewangeliczne z życia Chrystusa.
Z prawej strony są to: Zmartwychwstanie, Droga Krzyżowa, Gody w Kanie. Z lewej zaś: Ustanowienie Kościoła, Ostatnia Wieczerza i Kazanie na Górze.
I właśnie temu ostatniemu obrazowi warto przyjrzeć się bliżej - nauczający Chrystus stoi na tle panoramy Płocka. Słuchają go m.in. Julia Kisielewska i Marcelina Rościszewska. Naszą uwagę powinny też przykuć "charakterystyczne twarze stałych żebraków z przed katedry" - zaznacza w "Przewodniku po Katedrze" z 1922 r. Maria Macieszyna.
Kobiety przedwojennego Płocka
Marcelina Rościszewska - wielka osobowość przedwojennego Płocka - pochodziła z Łotwy. Ukończyła m.in. elitarny Instytut Panien Polskich Hotel Lambert, a także wydział filozoficzny Sorbony. Pod koniec XIX wieku wyszła za mąż za Seweryna Rościszewskiego, właściciela majątku pod Drobinem. Po 12 latach pobytu na wsi i separacji z mężem przeprowadziła się z dwoma synami do Płocka, gdzie w 1908 roku ksiądz Ignacy Lasocki powołał ją na dyrektorkę Szkoły Udziałowej Żeńskiej - późniejszego Państwowego Gimnazjum Żeńskiego im. hetmanowej Reginy Żółkniewskiej. W 1918 roku utworzyła Służbę Narodową Kobiet Polskich i komitet obrony Lwowa. Rok później zawiozła do oblężonego Lwowa broń, materiały sanitarne i żywność. W czasie obrony Płocka w 1920 roku była jedną z tych mieszczanek, które bohatersko zatrzymały uciekających żołnierzy, zawróciły ich do budowy barykad i walki, organizowały obronę miasta. Za to właśnie marszałek Józef Piłsudski odznaczył ją Krzyżem Walecznych. Otrzymała też odznakę Orląt Lwowskich i Złoty Krzyż Zasługi. Była matką chrzestną 4. Pułku Strzelców Konnych w Łęczycy. Po przejściu na emeryturę w 1935 roku wyjechała do Krakowa. Zmarła tam w 1949 roku.
Z oświatą związana była też Julia Kisielewska. Pochodziła z Kujaw, uczyła się w Krakowie i Paryżu, gdzie poślubiła dramatopisarza Jana Augusta Kisielewskiego. Na początku XX wieku przeprowadziła się do Warszawy. Uczyła w elitarnych szkołach, pisała podręczniki szkolne, krytyki literackie, artykuły do prasy kobiecej (pisała pod pseudonimem J.Oksza). W 1917 roku trafiła do Płocka i przez 20 lat kierowała II Gimnazjum Żeńskim, przekształconym później w Państwowe Seminarium Nauczycielskie Żeńskie. Maria Macieszyna wspominała jej przyjazd do miasta: "przyjechała po śmierci męża swego (...) jest zdolną literatką (...) prócz tego z namiętnością oddaje się polityce i w Płocku była szerzycielką polityki austrofilskiej". Udzielała się w wielu stowarzyszeniach i organizacjach szkolnych, a także ziemiańskich. Pod koniec lat 30. przeszła na emeryturę i wyjechała do Łodzi. Po wybuchu wojny, by uniknąć aresztowania, wróciła do Warszawy, gdzie prowadziła tajne komplety. Zmarła w 1943 roku.
Polecił wylać całą wódkę
Kazania na Górze obok Rościszewskiej i Kisielewskiej słucha też czterech prałatów: Józef Michałak (znawca liturgiki, łaciny, greki i kultury antycznej), Ignacy Lasocki, Piotr Borniński, Adolf Szelążek. Najbardziej znany z nich to ks. Ignacy Lasocki - prałat kapituły katedralnej, jeden z najwybitniejszych działaczy społecznych Płocka ubiegłego wieku. Ukończył seminarium duchowne w Płocku, potem studiował w Rzymie. Założył bardzo wiele stowarzyszeń i instytucji opiekujących się młodzieżą pomagających rozpocząć jej studia, ratujących ubogie kobiety przed ulicą. Za prywatne pieniądze zaadaptował cerkiew prawosławną na kościół garnizonowy i mocno protestował przeciwko jej rozbiórce (niestety prezydent Płocka polecił rozebrać ją pod pozorem remontu). Był także działaczem Towarzystwa Naukowego Płockiego. To on przywiózł do Płocka ze Skępego Bibliotekę im. Zielińskich i zajął się jej urządzaniem. Odkupił od Rosjan budynki koszar, które zamienił w ochronkę dla młodzieży pod nazwą Stanisławówka. Był wielkim autorytetem. Gdy wybuchła I wojna światowa, a Rosjanie zaczęli uciekać z Płocka, ksiądz Lasocki polecił, by ze sklepu monopolowego wylać całą wódkę na ulicę. Bał się, że płocczanie z radości popiją się i będą rozrabiać. Nikt mu się nie sprzeciwił. Zmarł w 1933 roku, na jego pogrzeb przyszło całe miasto. Jest patronem jednej z płockich ulic (obok Stanisławówki).
Śladami aniołów
W zupełnie innym zakątku katedry - kaplicy Najświętszego Sakramentu - ujrzymy najpiękniejsze płocczanki. "Dwa obrazy na ścianach przedstawiają procesję aniołów, zdążających w stronę ołtarza. Twarze aniołów odmalowane zostały z natury, modelkami były najpiękniejsze płocczanki" - pisze Maria Macieszyna.
Pod pędzlem Drapiewskiego w anioła w kaplicy Najświętszego Sakramentu zamieniła się Helena Gruberska - jedna z dziewięciorga dzieci Wiktora Gruberskiego, katedralnego organisty i opiekuna katedralnego skarbca, siostra Władysława - słynnego polskiego medaliera. Kobieta niezwykłej urody. Działaczka konspiracyjnej organizacji Liga Kobiet Pogotowia Wojennego, podziemia wspierającego Polską Organizację Wojskową i piłsudczyków. Do jej mieszkania przy Misjonarskiej (które należało do prałata Ignacego Lasockiego) przyjeżdżali kurierzy z I Brygady, a wyjeżdżali ochotnicy, którzy chcieli dołączyć do marszałka Piłsudskiego. Zmarła w 1941 roku, działając w podziemiu.
"Dziewczyna z rozpuszczonymi włosami, przedstawiona na obrazie w kaplicy Najświętszego Sakramentu, to Zofia Maciejewska, córka geometry i znanej w mieście długoletniej nauczycielki języka francuskiego. Obok dwie młode kobiety - to córki Tarnowskich, właścicieli majątku pod Płockiem" - opisuje Kazimierz Askanas w "Sztuce Płocka".
Czuwają nad wejściem
W katedrze spotkamy też samego Drapiewskiego. Kazimierz Askanas przypomina, że w Kazaniu na Górze nadał on rysy własnej twarzy św. Piotrowi.
Ale to nie wszystko. Uwiecznił go też go znany rzeźbiarz Pius Weloński - na potężnej płaskorzeźbie, którą zobaczymy nad wejściem do katedry. Z lewej strony widać malarza w fartuchu roboczym, to właśnie Drapiewski. Stoi za inną, równie ważną postacią - Stefanem Szyllerem, wybitnym architektem przełomu XIX i XX w. To właśnie jemu powierzono przeprowadzenie ostatniej gruntownej przebudowy katedry. Zaprojektował też m.in. gmach warszawskiej Zachęty, Politechniki Warszawskiej, oprawę architektoniczną mostu Poniatowskiego. Był tytanem pracy, przyznawał się do blisko tysiąca rozmaitych prac projektowych, w swojej pracowni zatrudniał od kilku do kilkunastu pracowników.
Rzeźbę Welońskiego w swoim przewodniku po Katedrze skrupulatnie opisuje Maria Macieszyna: "...W środku na tronie Matka Boska z Dzieciątkiem (...). U stóp tronu klęczy biskup Szembek, składając w ofierze katedrę płocką - obok niego stoi na prawo duchowny trzymający pastorał biskupa, a dalej widać trzy epoki życia ludzkiego: starość, wiek dojrzały i wiek młodzieńczy. Po lewej stronie rodzina polska składająca się z ojca, matki i dziecięcia, przynosi Bogarodzicy zboże i kwiaty z pól w ofierze. Za nimi z planem i cyrklem - budowniczy Szyller, który zrobił plan i kierował robotami podczas ostatniej przebudowy katedry. Obok niego stoi rzemieślnik [wszystko wskazuje na to, że Macieszyna tak właśnie nazwała Drapiewskiego - red.] jako upostaciowanie wszystkich robotników, którzy pracę przy katedrze wykonali. W dali, z dwóch stron Matki Boskiej majaczy postać rycerza i zakonnika, dwóch filarów chrześcijaństwa".
Tajemnica czeka na odkrycie
Nie sposób wymienić wszystkich płocczan uwiecznionych na polichromii, bo nie wszyscy są też rozszyfrowani. Potrzeba na to pewnie wielu lat pracy naukowej. Gdzieś w katedrze powinniśmy rozpoznać Mirę Zimińską-Sygietyńską czy jednego z wiariuszy... Wiele autentycznych postaci wymienia też Askanas: "W polichromii kopuły jako św. Hieronim sportretowany został obywatel ziemski z mławskiego Franciszek Łasiewicki, który po sprzedaży swego majątku spędzał resztę życia na studiowaniu ksiąg religijnych i modłach w katedrze".
Podpowiedzią mogłyby być pamiętniki Mikołaja Brüchera. W książce Jeana Malgeta poświęconej Brücherowi pt. "Nik Brücher. Człowiek ciszy" znajdziemy wiele mówiące urywki, zapiski malarza:
"...Głowę robiłem według Czesława (...) Robiłem zdjęcia żebraka (...) Od godz. 5 spacer, w drodze powrotnej silny deszcz, weszliśmy do jednej z altanek zapytać o dziewczynę na modelkę (...) Sfotografowałem pewnego starca do Wojciecha (...) Do dwóch apostołów zrobiłem zdjęcie głowy nauczyciela rysunków i jakiegoś mężczyzny z Płocka. (...) Głowę Macieja malowałem według swojej (...) Robiłem zdjęcia panny Jadwigi do postaci Mądrość dla Kaplicy Królewskiej. (..) Robiłem zdjęcia według Henryka do Kaplicy Królewskiej. Miał też przyprowadzić jakąś dziewczynę na modela, ale nie przyszła. Tak to zwykle w Płocku bywa. Przez to tracę dużo godzin (...) Cały dzień rysowałem handlarza do Dźwigania Krzyża. Henryk siedział jako model...".
Tekst pochodzi z Internetowego Archiwum Gazety Wyborczej.
Dodane przez plock24 dnia listopad 19 2008 12:55:10
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Lena Szatkowska - Prelekcja Beaty Studziżby-Kubalskiej
– Projekt był jak na owe czasy bardzo śmiały, a wręcz szokujący. Wymagał niezwykłego obycia i zrozumienia nowych prądów w sztuce – powiedziała historyk sztuki z Muzeum Narodowego w Krakowie Beata Studziżba-Kubalska, która w Muzeum Mazowieckim mówiła o niezrealizowanej polichromii projektu Józefa Mehoffera w płockiej katedrze.
Prelekcja Beaty Studziżby-Kubalskiej – historyka sztuki specjalizującego się w sztuce XIX i przełomu XIX i XX wieku, odbyła się w ramach czwartej edycji muzealnego cyklu Portrety, na który złożyły się m.in. pokonkursowa wystawa fotograficzna, ekspozycja czasowa i dwa referaty poświęcone osobie i dziełu Józefa Mehoffera. Beata Studziżba-Kubalska skupiła się na genezie projektu polichromii, źródłach inspiracji dla niego i kontekście historycznym.
Dlaczego wspaniały projekt polichromii do płockiej katedry, który można aktualnie oglądać w naszym muzeum, nie został zrealizowany? Gdy około roku 1900 stwierdzono silne naruszenia struktury architektonicznej katedry, m.in. pęknięcia w fundamentach zagrażające stabilności budowli, kapituła płocka postanowiła restaurować bazylikę. Prace powierzono znanemu architektowi Stefanowi Szyllerowi (był on też autorem projektu Zachęty i Politechniki Warszawskiej). W „Echach płockich i łomżyńskich” 29 grudnia 1900 roku pod tytułem „konkurs na projekt odmalowania kościoła katedralnego” ogłoszono konkurs na dekorację malarską wnętrza, która miałaby korespondować z nowym, neorenesansowymstylem. Żaden z nadesłanych projektów nie został zaakceptowany, dlatego w sierpniu 1901 roku rozpisano kolejny konkurs, tym razem zamknięty, i zaproszono do udziału w nim tylko trzech artystów, m.in. Mehoffera i Tadeusza Popiela. W grudniu zwycięzcą został ogłoszony Józef Mehoffer. Projekty konkursowe wystawiono w Zachęcie. Jesienią 1902 roku Mehoffer podjął się wykonania dekoracji. Na początku jego współpraca z płockimi dostojnikami układała się dobrze. Problemy rozpoczęły się na początku 1903 roku. Na przełomie lutego i marca doszło w Krakowie do konferencji z udziałem prałata Nowowiejskiego, architekta Szyllera i Józefa Mehoffera. Artyście zaproponowano wykonanie innego szkicu polichromii, na co się nie zgodził, ale przystał na wprowadzenie modyfikacji. 13 marca 1903 roku kanonik Nowowiejski napisał w liście do Mehoffera, że chciałby, aby pewne partie wnętrza zostały pokryte stiukami, co wiązało się z koniecznością ponownego zmodyfikowania projektu. Relacjonował też artyście swoje wrażenia ze zwiedzania katedry we Fryburgu, do której Mehoffer wykonał witraże. Dzieło artysty podobało mu się, ale dostrzegał zbyt duży „natłok myśli na jednym obrazie”, który „przytłacza myśli patrzącego”. Pisał o specyficznej technice witraży przez Mehoffera, która utrudnia ich wykonanie. Oburzony artysta odpowiedział w liście, że nie będzie przyjmował krytyki osób „o wiele mniej obeznanych ze sztuką”, jak również skrytykował pomysł wykonania stiuków. Napisał kanonikowi, że stiuki dobre są do polichromii kościołów o charakterze włoskim, a chcieć je przyczepiać do zaprojektowanej przez niego polichromii płockiej katedry to mniej więcej to samo, co „kupiwszy wielką kanapę empire, powoli ją przerabiać na styl Ludwika XV, odłamując nogi proste i przyprawiając kręcone”. W liście do Szyllera z kolei Mehoffer zażądał rękojmii, że pod koniec prac nie będzie oglądał czegoś zupełnie innego, niż planował, „zeszpeconego dziwnymi cudzymi dodatkami”. Ostra wymiana zdań w listach została zrozumiana przez płocką kapitułę jako zerwanie umowy.
– Bez wątpienia Józef Mehoffer to największy twórca sztuki monumentalnej, ale niestety jego polichromie zostały zrealizowane w Polsce w bardzo niewielkiej części. Do niezrealizowania projektu artysty w płockiej katedrze przyczyniło się kilka wydarzeń, także wcześniejsza niedokończona polichromia Skarbca na Wawelu (1901-1902), której śmiałości i nowatorstwa przestraszyli się krakowscy dostojnicy, przekonani przez ówczesnego wpływowego mecenasa i intelektualistę, wybitnego znawcę sztuki hrabiego Karola Lanckorońskiego – mówiła Beata Studziżba-Kubalska. – Projekt do płockiej katedry również był bardzo śmiały, a wręcz dla niektórych szokujący. Wymagał niezwykłego obycia i zrozumienia nowych prądów w sztuce. Być może dostojnicy płoccy kierowali się też obawami o drogą im katedrę i w rezultacie wszystkie te czynniki doprowadziły do zaprzestania współpracy z Józefem Mehofferem i później – powierzenia prac Władysławowi Drapiewskiemu – wyjaśniła. Oprócz fragmentu szkicu projektu polichromii, zachował sięprojekt pięknego anioła w sukni malowanej na wzór gotycki. Natomiast główny projekt w kartonach naturalnej wielkości został wystawiony na ekspozycję sztuki w Krakowie i Düsseldorfie, zdobywając duże uznanie.
Jak wygląda niezrealizowana polichromia Józefa Mehoffera? Na zachowanym szkicu można zauważyć, że artysta przetworzył literackie motywy z Litanii Loretańskiej do Najświętszej Maryi Panny. W prezbiterium miało być przedstawienie Matki Boskiej w wielkiej róży mistycznej. Na wysokości gzymsu mieli zostać namalowani aniołowie i archaniołowie zrywający się do lotu znad płomyków miłości, na obu ścianachprezbiterium było przedstawienie ogrodu różańcowego, przez który przeciąga pochód czcicieli Matki Bożej. W projekcie były też symbole maryjne z wezwań litanii, zaczynając od tęczy, aż do Bramy Niebieskiej czy Domu Złotego. Ściany nawy głównej miały zajmować sceny np. kuszenie Adama i Ewy, męka Chrystusa, sąd ostateczny. Na filarach miały być m.in. motywy kwiatowe z tzw. polskich pasów.
Władysław Drapiewski i Mikołaj Brücher – ostateczni autorzy polichromii w katedrze, stworzyli tradycyjną polichromię, operującą perspektywą. Mehoffer zerwał z przedstawieniami w scenach figuralnych głębi perspektywicznej. Stworzył projekt dekoracyjny i „płaski”. Jak zauważył doktor Tomasz Kordala, zastępca dyrektora Muzeum Mazowieckiego, ówcześni płoccy kanonicy, bardzo zaangażowani w sprawę narodową, najprawdopodobniej większy nacisk położyli na mowę dzieła, które poprzez trójwymiarowość, szatę, oręż, gest bardziej przemawiało do wyobraźni wiernych, niż na nowoczesność i rewolucyjność, niewątpliwie wspaniałego projektu Mehoffera. Dlatego w rezultacie nie zdecydowali się na jego zrealizowanie w katedrze.
Wszystkich, którzy chcieliby obejrzeć piękny projekt polichromii do bazyliki katedralnej oraz inne dzieła Józefa Mehoffera, znajdujące się w zbiorach Muzeum Mazowieckiego, zapraszamy na wystawę Józef Mehoffer. Od grafiki do witrażu, czynną do 5 lutego. Wśród prezentowanych na niej dzieł znajdują się grafiki, szkice, rysunki, ilustracje książkowe, grafika ilustracyjna, projekty tkanin, a także dzieła malarskie oraz monumentalne realizacje projektów polichromii i witraży.
Lena Szatkowska
Polichromia w Katedrze płockiej
Agnieszka Woźniak, Hubert Woźniak 2005-12-23 , ostatnia aktualizacja 2006-01-23 22:24
Wybierasz się z bliskimi do katedry? Zatrzymaj się na chwilę przy polichromii. Czy wiesz, że ze ścian bazyliki spoglądają na ciebie najprawdziwsi płocczanie, autentyczne postaci sprzed stu lat!?
Przy okazji ostatniej przebudowy świątyni w 1900 r. kapituła katedralna zaprosiła do stworzenia projektu polichromii wybitnych artystów - Józefa Mehoffera, Tadeusza Popiela i Józefa Bałłę. Wybrała Mehoffera, który wziął zaliczkę i jesienią 1902 r. przyjechał do Płocka. Ale nieoczekiwanie duchowieństwo nabrało wątpliwości co do jego projektu i wykonanie malowideł powierzyło Władysławowi Drapiewskiemu, jednemu z najzdolniejszych uczniów międzynarodowej Szkoły Malarstwa Katolickiego w Kevelaer (w Nadrenii). Ten o pomoc poprosił kolegę ze studiów - Luksemburczyka Mikołaja Brüchera. Prace zaczęli w październiku 1904 roku. Przez jakiś czas Brücher pracował w osamotnieniu. Bo gdy wybuchła I wojna światowa, Rosjanie deportowali Drapiewskiego, jako obywatela niemieckiego (pochodził z Pomorza Zachodniego). Wrócił po zakończeniu konfliktu.
Kazanie z katedrą w tle
Sklepienie nawy głównej symbolizuje niebo. Wśród planet i gwiazd dostrzeżemy dziesięć chórów anielskich. Na ścianach poniżej okien nawy głównej sześć obrazów przedstawia sceny ewangeliczne z życia Chrystusa.
Z prawej strony są to: Zmartwychwstanie, Droga Krzyżowa, Gody w Kanie. Z lewej zaś: Ustanowienie Kościoła, Ostatnia Wieczerza i Kazanie na Górze.
I właśnie temu ostatniemu obrazowi warto przyjrzeć się bliżej - nauczający Chrystus stoi na tle panoramy Płocka. Słuchają go m.in. Julia Kisielewska i Marcelina Rościszewska. Naszą uwagę powinny też przykuć "charakterystyczne twarze stałych żebraków z przed katedry" - zaznacza w "Przewodniku po Katedrze" z 1922 r. Maria Macieszyna.
Kobiety przedwojennego Płocka
Marcelina Rościszewska - wielka osobowość przedwojennego Płocka - pochodziła z Łotwy. Ukończyła m.in. elitarny Instytut Panien Polskich Hotel Lambert, a także wydział filozoficzny Sorbony. Pod koniec XIX wieku wyszła za mąż za Seweryna Rościszewskiego, właściciela majątku pod Drobinem. Po 12 latach pobytu na wsi i separacji z mężem przeprowadziła się z dwoma synami do Płocka, gdzie w 1908 roku ksiądz Ignacy Lasocki powołał ją na dyrektorkę Szkoły Udziałowej Żeńskiej - późniejszego Państwowego Gimnazjum Żeńskiego im. hetmanowej Reginy Żółkniewskiej. W 1918 roku utworzyła Służbę Narodową Kobiet Polskich i komitet obrony Lwowa. Rok później zawiozła do oblężonego Lwowa broń, materiały sanitarne i żywność. W czasie obrony Płocka w 1920 roku była jedną z tych mieszczanek, które bohatersko zatrzymały uciekających żołnierzy, zawróciły ich do budowy barykad i walki, organizowały obronę miasta. Za to właśnie marszałek Józef Piłsudski odznaczył ją Krzyżem Walecznych. Otrzymała też odznakę Orląt Lwowskich i Złoty Krzyż Zasługi. Była matką chrzestną 4. Pułku Strzelców Konnych w Łęczycy. Po przejściu na emeryturę w 1935 roku wyjechała do Krakowa. Zmarła tam w 1949 roku.
Z oświatą związana była też Julia Kisielewska. Pochodziła z Kujaw, uczyła się w Krakowie i Paryżu, gdzie poślubiła dramatopisarza Jana Augusta Kisielewskiego. Na początku XX wieku przeprowadziła się do Warszawy. Uczyła w elitarnych szkołach, pisała podręczniki szkolne, krytyki literackie, artykuły do prasy kobiecej (pisała pod pseudonimem J.Oksza). W 1917 roku trafiła do Płocka i przez 20 lat kierowała II Gimnazjum Żeńskim, przekształconym później w Państwowe Seminarium Nauczycielskie Żeńskie. Maria Macieszyna wspominała jej przyjazd do miasta: "przyjechała po śmierci męża swego (...) jest zdolną literatką (...) prócz tego z namiętnością oddaje się polityce i w Płocku była szerzycielką polityki austrofilskiej". Udzielała się w wielu stowarzyszeniach i organizacjach szkolnych, a także ziemiańskich. Pod koniec lat 30. przeszła na emeryturę i wyjechała do Łodzi. Po wybuchu wojny, by uniknąć aresztowania, wróciła do Warszawy, gdzie prowadziła tajne komplety. Zmarła w 1943 roku.
Polecił wylać całą wódkę
Kazania na Górze obok Rościszewskiej i Kisielewskiej słucha też czterech prałatów: Józef Michałak (znawca liturgiki, łaciny, greki i kultury antycznej), Ignacy Lasocki, Piotr Borniński, Adolf Szelążek. Najbardziej znany z nich to ks. Ignacy Lasocki - prałat kapituły katedralnej, jeden z najwybitniejszych działaczy społecznych Płocka ubiegłego wieku. Ukończył seminarium duchowne w Płocku, potem studiował w Rzymie. Założył bardzo wiele stowarzyszeń i instytucji opiekujących się młodzieżą pomagających rozpocząć jej studia, ratujących ubogie kobiety przed ulicą. Za prywatne pieniądze zaadaptował cerkiew prawosławną na kościół garnizonowy i mocno protestował przeciwko jej rozbiórce (niestety prezydent Płocka polecił rozebrać ją pod pozorem remontu). Był także działaczem Towarzystwa Naukowego Płockiego. To on przywiózł do Płocka ze Skępego Bibliotekę im. Zielińskich i zajął się jej urządzaniem. Odkupił od Rosjan budynki koszar, które zamienił w ochronkę dla młodzieży pod nazwą Stanisławówka. Był wielkim autorytetem. Gdy wybuchła I wojna światowa, a Rosjanie zaczęli uciekać z Płocka, ksiądz Lasocki polecił, by ze sklepu monopolowego wylać całą wódkę na ulicę. Bał się, że płocczanie z radości popiją się i będą rozrabiać. Nikt mu się nie sprzeciwił. Zmarł w 1933 roku, na jego pogrzeb przyszło całe miasto. Jest patronem jednej z płockich ulic (obok Stanisławówki).
Śladami aniołów
W zupełnie innym zakątku katedry - kaplicy Najświętszego Sakramentu - ujrzymy najpiękniejsze płocczanki. "Dwa obrazy na ścianach przedstawiają procesję aniołów, zdążających w stronę ołtarza. Twarze aniołów odmalowane zostały z natury, modelkami były najpiękniejsze płocczanki" - pisze Maria Macieszyna.
Pod pędzlem Drapiewskiego w anioła w kaplicy Najświętszego Sakramentu zamieniła się Helena Gruberska - jedna z dziewięciorga dzieci Wiktora Gruberskiego, katedralnego organisty i opiekuna katedralnego skarbca, siostra Władysława - słynnego polskiego medaliera. Kobieta niezwykłej urody. Działaczka konspiracyjnej organizacji Liga Kobiet Pogotowia Wojennego, podziemia wspierającego Polską Organizację Wojskową i piłsudczyków. Do jej mieszkania przy Misjonarskiej (które należało do prałata Ignacego Lasockiego) przyjeżdżali kurierzy z I Brygady, a wyjeżdżali ochotnicy, którzy chcieli dołączyć do marszałka Piłsudskiego. Zmarła w 1941 roku, działając w podziemiu.
"Dziewczyna z rozpuszczonymi włosami, przedstawiona na obrazie w kaplicy Najświętszego Sakramentu, to Zofia Maciejewska, córka geometry i znanej w mieście długoletniej nauczycielki języka francuskiego. Obok dwie młode kobiety - to córki Tarnowskich, właścicieli majątku pod Płockiem" - opisuje Kazimierz Askanas w "Sztuce Płocka".
Czuwają nad wejściem
W katedrze spotkamy też samego Drapiewskiego. Kazimierz Askanas przypomina, że w Kazaniu na Górze nadał on rysy własnej twarzy św. Piotrowi.
Ale to nie wszystko. Uwiecznił go też go znany rzeźbiarz Pius Weloński - na potężnej płaskorzeźbie, którą zobaczymy nad wejściem do katedry. Z lewej strony widać malarza w fartuchu roboczym, to właśnie Drapiewski. Stoi za inną, równie ważną postacią - Stefanem Szyllerem, wybitnym architektem przełomu XIX i XX w. To właśnie jemu powierzono przeprowadzenie ostatniej gruntownej przebudowy katedry. Zaprojektował też m.in. gmach warszawskiej Zachęty, Politechniki Warszawskiej, oprawę architektoniczną mostu Poniatowskiego. Był tytanem pracy, przyznawał się do blisko tysiąca rozmaitych prac projektowych, w swojej pracowni zatrudniał od kilku do kilkunastu pracowników.
Rzeźbę Welońskiego w swoim przewodniku po Katedrze skrupulatnie opisuje Maria Macieszyna: "...W środku na tronie Matka Boska z Dzieciątkiem (...). U stóp tronu klęczy biskup Szembek, składając w ofierze katedrę płocką - obok niego stoi na prawo duchowny trzymający pastorał biskupa, a dalej widać trzy epoki życia ludzkiego: starość, wiek dojrzały i wiek młodzieńczy. Po lewej stronie rodzina polska składająca się z ojca, matki i dziecięcia, przynosi Bogarodzicy zboże i kwiaty z pól w ofierze. Za nimi z planem i cyrklem - budowniczy Szyller, który zrobił plan i kierował robotami podczas ostatniej przebudowy katedry. Obok niego stoi rzemieślnik [wszystko wskazuje na to, że Macieszyna tak właśnie nazwała Drapiewskiego - red.] jako upostaciowanie wszystkich robotników, którzy pracę przy katedrze wykonali. W dali, z dwóch stron Matki Boskiej majaczy postać rycerza i zakonnika, dwóch filarów chrześcijaństwa".
Tajemnica czeka na odkrycie
Nie sposób wymienić wszystkich płocczan uwiecznionych na polichromii, bo nie wszyscy są też rozszyfrowani. Potrzeba na to pewnie wielu lat pracy naukowej. Gdzieś w katedrze powinniśmy rozpoznać Mirę Zimińską-Sygietyńską czy jednego z wiariuszy... Wiele autentycznych postaci wymienia też Askanas: "W polichromii kopuły jako św. Hieronim sportretowany został obywatel ziemski z mławskiego Franciszek Łasiewicki, który po sprzedaży swego majątku spędzał resztę życia na studiowaniu ksiąg religijnych i modłach w katedrze".
Podpowiedzią mogłyby być pamiętniki Mikołaja Brüchera. W książce Jeana Malgeta poświęconej Brücherowi pt. "Nik Brücher. Człowiek ciszy" znajdziemy wiele mówiące urywki, zapiski malarza:
"...Głowę robiłem według Czesława (...) Robiłem zdjęcia żebraka (...) Od godz. 5 spacer, w drodze powrotnej silny deszcz, weszliśmy do jednej z altanek zapytać o dziewczynę na modelkę (...) Sfotografowałem pewnego starca do Wojciecha (...) Do dwóch apostołów zrobiłem zdjęcie głowy nauczyciela rysunków i jakiegoś mężczyzny z Płocka. (...) Głowę Macieja malowałem według swojej (...) Robiłem zdjęcia panny Jadwigi do postaci Mądrość dla Kaplicy Królewskiej. (..) Robiłem zdjęcia według Henryka do Kaplicy Królewskiej. Miał też przyprowadzić jakąś dziewczynę na modela, ale nie przyszła. Tak to zwykle w Płocku bywa. Przez to tracę dużo godzin (...) Cały dzień rysowałem handlarza do Dźwigania Krzyża. Henryk siedział jako model...".
Tekst pochodzi z Internetowego Archiwum Gazety Wyborczej.
Dodane przez plock24 dnia listopad 19 2008 12:55:10
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Lena Szatkowska - Prelekcja Beaty Studziżby-Kubalskiej
– Projekt był jak na owe czasy bardzo śmiały, a wręcz szokujący. Wymagał niezwykłego obycia i zrozumienia nowych prądów w sztuce – powiedziała historyk sztuki z Muzeum Narodowego w Krakowie Beata Studziżba-Kubalska, która w Muzeum Mazowieckim mówiła o niezrealizowanej polichromii projektu Józefa Mehoffera w płockiej katedrze.
Prelekcja Beaty Studziżby-Kubalskiej – historyka sztuki specjalizującego się w sztuce XIX i przełomu XIX i XX wieku, odbyła się w ramach czwartej edycji muzealnego cyklu Portrety, na który złożyły się m.in. pokonkursowa wystawa fotograficzna, ekspozycja czasowa i dwa referaty poświęcone osobie i dziełu Józefa Mehoffera. Beata Studziżba-Kubalska skupiła się na genezie projektu polichromii, źródłach inspiracji dla niego i kontekście historycznym.
Dlaczego wspaniały projekt polichromii do płockiej katedry, który można aktualnie oglądać w naszym muzeum, nie został zrealizowany? Gdy około roku 1900 stwierdzono silne naruszenia struktury architektonicznej katedry, m.in. pęknięcia w fundamentach zagrażające stabilności budowli, kapituła płocka postanowiła restaurować bazylikę. Prace powierzono znanemu architektowi Stefanowi Szyllerowi (był on też autorem projektu Zachęty i Politechniki Warszawskiej). W „Echach płockich i łomżyńskich” 29 grudnia 1900 roku pod tytułem „konkurs na projekt odmalowania kościoła katedralnego” ogłoszono konkurs na dekorację malarską wnętrza, która miałaby korespondować z nowym, neorenesansowymstylem. Żaden z nadesłanych projektów nie został zaakceptowany, dlatego w sierpniu 1901 roku rozpisano kolejny konkurs, tym razem zamknięty, i zaproszono do udziału w nim tylko trzech artystów, m.in. Mehoffera i Tadeusza Popiela. W grudniu zwycięzcą został ogłoszony Józef Mehoffer. Projekty konkursowe wystawiono w Zachęcie. Jesienią 1902 roku Mehoffer podjął się wykonania dekoracji. Na początku jego współpraca z płockimi dostojnikami układała się dobrze. Problemy rozpoczęły się na początku 1903 roku. Na przełomie lutego i marca doszło w Krakowie do konferencji z udziałem prałata Nowowiejskiego, architekta Szyllera i Józefa Mehoffera. Artyście zaproponowano wykonanie innego szkicu polichromii, na co się nie zgodził, ale przystał na wprowadzenie modyfikacji. 13 marca 1903 roku kanonik Nowowiejski napisał w liście do Mehoffera, że chciałby, aby pewne partie wnętrza zostały pokryte stiukami, co wiązało się z koniecznością ponownego zmodyfikowania projektu. Relacjonował też artyście swoje wrażenia ze zwiedzania katedry we Fryburgu, do której Mehoffer wykonał witraże. Dzieło artysty podobało mu się, ale dostrzegał zbyt duży „natłok myśli na jednym obrazie”, który „przytłacza myśli patrzącego”. Pisał o specyficznej technice witraży przez Mehoffera, która utrudnia ich wykonanie. Oburzony artysta odpowiedział w liście, że nie będzie przyjmował krytyki osób „o wiele mniej obeznanych ze sztuką”, jak również skrytykował pomysł wykonania stiuków. Napisał kanonikowi, że stiuki dobre są do polichromii kościołów o charakterze włoskim, a chcieć je przyczepiać do zaprojektowanej przez niego polichromii płockiej katedry to mniej więcej to samo, co „kupiwszy wielką kanapę empire, powoli ją przerabiać na styl Ludwika XV, odłamując nogi proste i przyprawiając kręcone”. W liście do Szyllera z kolei Mehoffer zażądał rękojmii, że pod koniec prac nie będzie oglądał czegoś zupełnie innego, niż planował, „zeszpeconego dziwnymi cudzymi dodatkami”. Ostra wymiana zdań w listach została zrozumiana przez płocką kapitułę jako zerwanie umowy.
– Bez wątpienia Józef Mehoffer to największy twórca sztuki monumentalnej, ale niestety jego polichromie zostały zrealizowane w Polsce w bardzo niewielkiej części. Do niezrealizowania projektu artysty w płockiej katedrze przyczyniło się kilka wydarzeń, także wcześniejsza niedokończona polichromia Skarbca na Wawelu (1901-1902), której śmiałości i nowatorstwa przestraszyli się krakowscy dostojnicy, przekonani przez ówczesnego wpływowego mecenasa i intelektualistę, wybitnego znawcę sztuki hrabiego Karola Lanckorońskiego – mówiła Beata Studziżba-Kubalska. – Projekt do płockiej katedry również był bardzo śmiały, a wręcz dla niektórych szokujący. Wymagał niezwykłego obycia i zrozumienia nowych prądów w sztuce. Być może dostojnicy płoccy kierowali się też obawami o drogą im katedrę i w rezultacie wszystkie te czynniki doprowadziły do zaprzestania współpracy z Józefem Mehofferem i później – powierzenia prac Władysławowi Drapiewskiemu – wyjaśniła. Oprócz fragmentu szkicu projektu polichromii, zachował sięprojekt pięknego anioła w sukni malowanej na wzór gotycki. Natomiast główny projekt w kartonach naturalnej wielkości został wystawiony na ekspozycję sztuki w Krakowie i Düsseldorfie, zdobywając duże uznanie.
Jak wygląda niezrealizowana polichromia Józefa Mehoffera? Na zachowanym szkicu można zauważyć, że artysta przetworzył literackie motywy z Litanii Loretańskiej do Najświętszej Maryi Panny. W prezbiterium miało być przedstawienie Matki Boskiej w wielkiej róży mistycznej. Na wysokości gzymsu mieli zostać namalowani aniołowie i archaniołowie zrywający się do lotu znad płomyków miłości, na obu ścianachprezbiterium było przedstawienie ogrodu różańcowego, przez który przeciąga pochód czcicieli Matki Bożej. W projekcie były też symbole maryjne z wezwań litanii, zaczynając od tęczy, aż do Bramy Niebieskiej czy Domu Złotego. Ściany nawy głównej miały zajmować sceny np. kuszenie Adama i Ewy, męka Chrystusa, sąd ostateczny. Na filarach miały być m.in. motywy kwiatowe z tzw. polskich pasów.
Władysław Drapiewski i Mikołaj Brücher – ostateczni autorzy polichromii w katedrze, stworzyli tradycyjną polichromię, operującą perspektywą. Mehoffer zerwał z przedstawieniami w scenach figuralnych głębi perspektywicznej. Stworzył projekt dekoracyjny i „płaski”. Jak zauważył doktor Tomasz Kordala, zastępca dyrektora Muzeum Mazowieckiego, ówcześni płoccy kanonicy, bardzo zaangażowani w sprawę narodową, najprawdopodobniej większy nacisk położyli na mowę dzieła, które poprzez trójwymiarowość, szatę, oręż, gest bardziej przemawiało do wyobraźni wiernych, niż na nowoczesność i rewolucyjność, niewątpliwie wspaniałego projektu Mehoffera. Dlatego w rezultacie nie zdecydowali się na jego zrealizowanie w katedrze.
Wszystkich, którzy chcieliby obejrzeć piękny projekt polichromii do bazyliki katedralnej oraz inne dzieła Józefa Mehoffera, znajdujące się w zbiorach Muzeum Mazowieckiego, zapraszamy na wystawę Józef Mehoffer. Od grafiki do witrażu, czynną do 5 lutego. Wśród prezentowanych na niej dzieł znajdują się grafiki, szkice, rysunki, ilustracje książkowe, grafika ilustracyjna, projekty tkanin, a także dzieła malarskie oraz monumentalne realizacje projektów polichromii i witraży.
Lena Szatkowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz