środa, 21 stycznia 2015

MARIAWICI - SEKTA PSEUDO KATOLICKA


MARIAWICI - SEKTA PSEUDO KATOLICKA


Pierwsi biskupi mariawiccy (od lewej):

Bp Roman M. Jakub Próchniewski ur.29.02.1872 r., zm. 13.02.1954 r.

Bp Jan M. Michał Kowalski ur.25.12.1871 r., zm. 18.05.1942 r.

Bp Leon M Andrzej Gołębiowski ur. 11.04.1867r., zm. 20.03.1933 r.

Klasycznym przykładem sekty pseudokatolickiej o inicjacji gnostyckiej są tzw. mariawici. Stworzyła ją grupa księży pod kierownictwem Jana Marii Kowalskiego - jego przestępstwa obyczajowe w okresie przedwojennym były powszechnie znane w Polsce. Ofiary tej sekty, a tym samym miliony Polaków nie wiedzą jednak, że grupa ta podlegała lożom Martynistów francuskich poprzez tzw. "Powszechny Kościół Gnostycki", którego współtwórcami byli omawiani w rozdziale Prieure de Sion Julius Doinel oraz Papus (Gerard Encause). Kowalski był satanistą, uczniem znanego francuskiego satanisty, księdza apostaty abp. z Lyonu. Był czas, że tej sekcie okultystów i satanistów poddało się prawie pół miliona Polaków, a obecnie liczy ona około 100 tys. polskich wyznawców.

Inna sekta przesiąknięta gnostycyzmem jest tzw. "Kościół Starokatolicki". Powstał w 1870 roku po I Soborze Watykańskim i ogłoszeniu dogmatu o nieomylności papieży. Niemiecki ksiądz Deolinger sprzeciwił się dogmatowi, a rząd pruski chętnie poparł odszczepieńców licząc na głębsze rozbicie Kościoła katolickiego. Sekta rozpleniła się na Niemcy i Holandię, w której już od XVIII wieku działają samozwańczo konsekrowani biskupi. Starokatolicy wyświęcili pierwszego swojego "biskupa" - prof. J. Reinkensa, a następnie wspomnianego przywódcę polskich mariawitów Jana Marię Kowalskiego. Na kongresie starokatolików w Wiedniu w 1909 roku, udzielono Kowalskiemu sakry biskupiej!
Martynista i neognostyk Yincenzo Soro w książce: La Chiesa del Paracieto. Stuidsu lo gnosticismo (1922) stwierdzał, że Jan Maria Michal Kowalski Arcybiskup Prymas Wolnego Kościoła Polskiego (rytu mariawickiego) związał swoją sektę z "Powszechnym Kościołem Gnostyckim" za rządów "Patriarchy gnostyckiego" Jana II .
Stwierdza też, że "Zakon Martynistów" i "Powszechny Kościół Gnostycki" stanowią jedno, a Papus zreorganizował Zakon Martynistów tak, że biskupi gnostyccy konsekrowani przez J.S. Jana II wchodzą w skład Rady Najwyższej "Zakonu Martynistów" jako członkowie honorowi. W. Sawicki w cytowanej pracy: Organizacje tajne w walce z Kościołem stwierdza, że "Kościół Gnostycki" jest "religijnym" odłamem (sekta) masońskich lóż martynistów nadających mu charakter satanistyczny. To wszystko tworzy jeden wielki splot Antykościoła.
Jedna ze spekulacji panteizmu jest przekonanie, że świat jest emanacją Bóstwa. W parze z panteizmem kroczą nieuchronnie dwa kolejne heretyckie zawirowania. Są nimi: preegzystencja - reinkarnacja, czyli wędrówka dusz.

* * *
Zgubnej dla Polski roli Jana Amosa Komensky'ego poświęcił książkę Jedrzej Giertych: U źródeł katastrofy dziejowej Polski: Jan Amos Komensky. Londyn 1964. Zdominowany przez masonów Polski Uniwersytet na Obczyźnie (PUNO), odmówił autorowi przyjęcia tej pracy jako doktorskiej!
Zob.: Witold Sawicki: Organizacje tajne w walce z Kościołem. Wyd. Wers 2000. Książka przeleżała w maszynopisie od lat 60-tych.

BP JÓZEF SEBASTIAN PELCZAR

Zboczenia pseudomistycyzmu: towianizm i kozłowityzm

(...) Drugi obłęd, zwany mariawityzmem, mankietnictwem albo kozłowityzmem, a szerzący się w Królestwie Polskim i na Litwie, zawdzięcza swój początek Feliksie Magdalenie (a w tercjarstwie Marii Franciszce) Kozłowskiej, właścicielce zakładu wyrobu szat liturgicznych w Płocku (ur. w r. 1864). Sprytna i obłudna ta kobieta, która w młodości różne przeszła koleje, a której przed sądem warszawskim w maju r. 1906 udowodniono sprawki niemoralne (20), kierowała najprzód w (r. 1887) tajnym stowarzyszeniem tercjarek św. Franciszka (Klarysek), pod nazwą "mariawitek", i to z wiedzą O. Honorata Koźmińskiego, kapucyna z Nowego Miasta († 1916), który dla podniesienia ducha religijnego w społeczeństwie polskim, zgromadzenia zakonne tajne, tak męskie jak żeńskie, był utworzył. Chcąc także pośród duchowieństwa obudzić większy ruch ascetyczny, miał on wtajemniczyć w swe zamiary Kozłowską (21); ona też powołując się na bezpośrednie objawienia Boże poczęła w r. 1893 głosić, że Bóg ją wezwał do założenia zakonu księży mariawitów, i panien mariawitek, iżby odrodzić "zepsute duchowieństwo polskie" i rozszerzyć w społeczeństwie polskim cześć Przenajświętszego Sakramentu i Matki Boskiej Nieustającej Pomocy.
Rzeczywiście pod jej przewodnictwem powstało w r. 1893 "zgromadzenie kapłanów mariawitów", mające w Płocku główną swą siedzibę, a rządzące się pierwszą regułą św. Franciszka, z trzema ślubami zakonnymi. Kapłani ci, zwani także mankietnikami (22), iż zazwyczaj czarne nosili mankiety, zewnętrznymi objawami ascetyzmu, jako też zachwalaniem wszystkim częstej Komunii św., adoracji Przenajświętszego Sakramentu i czci Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, zyskali sobie niemałą wziętość, tak że nawet rządcy diecezyj, zwłaszcza X. Petrykowski, administrator płocki, życzliwie na nich patrzyli. Byli między nimi ludzie dobrej woli, pragnący szczerze poprawy rozluźnionej tu i ówdzie, a głównie z winy rządu, karności kapłańskiej; ale jednym brakowało głębszej nauki teologicznej, a innym pokory. Obok dwóch zgromadzeń zakonnych powstało stowarzyszenie tercjarskie dla osób obojej płci i bractwo adoratorów i adoratorek Przenajświętszego Sakramentu; a wszystkim kierowała Maria Franciszka Kozłowska.
Duchowna ta "mateczka", zerwawszy z O. Honoratem, poczęła występować śmiało jako reformatorka duchowieństwa polskiego i ogłaszać swe wizje, otrzymane rzekomo od Chrystusa Pana. Niektórzy z pośród księży mariawitów uwierzyli w te szalbierstwa, inni udawali, że wierzą; a na ich czoło wysunął się X. Jan Michał Kowalski, proboszcz w Sobótce, w archidiecezji warszawskiej, człowiek ambitny i zuchwały, którego "bracia" w r. 1904 wybrali "generałem". On to, jak twierdzą, miał się porozumieć z apostatą i renegatem Skrochowskim, autorem ohydnych pamfletów przeciw religii katolickiej, a po apostazji kontrolerem rządowym dróg żelaznych w Królestwie Polskim, aby pod opieką rządu utworzyć jakby kościół narodowy polski; toż nic dziwnego, że rząd od początku popierał ruch mariawicki. Istnieje dokument, w którym XX. Kowalski i Skolimowski, imieniem mariawitów, przyrzekają bezwzględną lojalność i posłuszeństwo dla monarchy i rządu, jako też działanie przeciw wszelkiej agitacji patriotyzmu narodowego (23).
Kiedy biskup Jerzy Szembek wstąpił na stolicę płocką i ostrzeżony, jak twierdzą, przez O. Honorata, przeniknął machinacje mariawitów (24), odniósł się z tym do Stolicy Apostolskiej, która dekretem Świętej Kongregacji Inkwizycji z 4 września 1904 rozwiązała zgromadzenie mariawitów, uznała wizje Kozłowskiej za urojone, i kazała ją usunąć od przełożeństwa tak nad kobietami jak nad kapłanami.
Mariawici u stóp Piusa X przyrzekli poprawę i dekretowi Świętej Inkwizycji pozornie się poddali, a tymczasem udaną pobożnością, niepobieraniem opłat stuły (25), piorunowaniem nawet z ambon na "złych księży", urządzaniem częstych nabożeństw i tworzeniem różnych zakładów pomnażali liczbę swoich zwolenników, których zwodzili kłamliwą wieścią, jakoby Ojciec Święty Pius X dał im aprobatę i błogosławieństwo.
Dnia 30 stycznia r. 1906 zebrawszy się w Płocku, postanowili wznowić zgromadzenie swoje i dla prowadzenia "dzieła miłosierdzia", rozpoczętego przez Kozłowską, wybrali ponownie X. Kowalskiego swoim "mistrzem generalnym" (26). Posuwając się coraz dalej w swym uporze, już 8 lutego 1906 wypowiedzieli posłuszeństwo biskupowi płockiemu, a następnie innym także biskupom polskim, za co ich spotkała kara suspensy.
Kowalski podjął po raz wtóry podróż do Rzymu, aby się przed Ojcem Świętym usprawiedliwić; ale wróciwszy do kraju, za poradą Kozłowskiej, obietnic danych nie dotrzymał.
Nowe wichrzenia i bezprawia, których widownią były nawet niektóre kościoły, wywołały pismo Piusa X Tribus circiter (z 5 kwietnia 1906), potępiające związki mariawitów i grożące im karami kościelnymi (27). Oni jednak podnieśli jawny bunt już nie tylko przeciw biskupom, ale także przeciw Stolicy Świętej i utworzyli osobną polską sektę, która przypomina dawnych Katarów i niemałe ma podobieństwo do rosyjskiej sekty O. Jana Kronsztadzkiego.
Mianowicie Kowalski w okólniku z 13 kwietnia 1906 kazał duchownym mariawickim głosić z ambon, że mariawici wierzą: 1) w to wszystko czego Kościół katolicki naucza, 2) że Pan Bóg Marię Franciszkę (Kozłowską) uczynił najświętszą i dał jej te łaski, jakie dał Najświętszej Maryi Pannie, Matce Bożej, 3) że w ręku św. Marii Franciszki jest miłosierdzie dla całego świata i nikt bez jej pomocy i pośrednictwa nie dostąpi miłosierdzia, 4) że modlitwa do św. Marii Franciszki nie tylko jest pożyteczna, ale konieczna do odparcia szatańskich zasadzek i do utwierdzenia duszy w łasce Bożej (28). Nic dziwnego, że cześć Kozłowskiej przybrała potworne iście rozmiary, tak dalece, że jak donosiły dzienniki, księża mariawiccy padali przed nią na kolana, a jeden z nich dawał relikwiarz z jej włosami do pocałowania sekciarzom!
Ponieważ mariawici nie poddali się wyrokowi Piusa X z 5 kwietnia 1906, przeto Kongregacja Świętej Inkwizycji, na wyraźny rozkaz Papieża, dekretem z 5 grudnia 1906 wyklęła imiennie Kowalskiego i Kozłowską; a taka sama kara spotkała później innych także księży mariawickich.
Nie ulega wątpliwości, że mariawici są heretykami (29); odrzucają bowiem władzę hierarchiczną i prymat Ojca Świętego, twierdząc, wraz z schizmatykami, że Kościół ma tylko niewidzialną głowę – Jezusa Chrystusa, podczas gdy widzialna głowa jest niepotrzebną.
Jest również heretyckim ich zdanie, że Pismo św. jest jedynym źródłem objawienia i że podmiotem nieomylności w rzeczach wiary jest każdy człowiek.
Krom tego zarzucić im trzeba, że błędnie przedstawiają praktykę częstej Komunii i adoracji Przenajświętszego Sakramentu, jakoby obok modlitwy do Matki Bożej Nieustającej Pomocy była koniecznie potrzebną do zbawienia, – że wprowadzają język polski do liturgii, – że Kościołowi odmawiają przynależnych mu praw, – że z wielką przewrotnością zohydzają biskupów i kapłanów polskich, jako niby winnych wszelakich występków, i dlatego pozbawionych władzy duchownej, a Stolicę Świętą nazywają "wszetecznicą apokaliptyczną".
Taktyka mariawitów następujące przeszła koleje. Najprzód głosili, że wierzą w to wszystko, co Kościół do wierzenia podaje, i że mimo zerwania stosunków z Rzymem i z biskupami nikt z mariawitów nie przestaje być katolikiem, ale tylko staje się doskonalszym, przeto że uczestniczy w "dziele miłosierdzia", którego sprawczynią jest święta mateczka Kozłowska. Postanowili nawet na zjeździe, w r. 1906 w Płocku odbytym, nie wprowadzać żadnych nowości pod względem kultu publicznego. Wnet jednak, snadź według wskazówek idących z Petersburga, utworzyli osobną organizację i zmienili w liturgii język łaciński na polski (r. 1908).
Niedorzeczny ten obłęd, zarówno antykatolicki jak antynarodowy (30), nie byłby się tak prędko rozszerzył, gdyby nie pomoc socjalizmu z jednej, a rządu rosyjskiego z drugiej strony (31). Także duchowieństwo prawosławne powitało z radością powstanie tej sekty, a znany archirej Eulogiusz w mowie mianej 28 czerwca r. 1906 w Chełmie, wyraził nadzieję, że cała Polska "zrywając z łacińskim zabobonem", stanie się mariawicką, poczym mariawityzm zleje się z prawosławiem. Mając poparcie z Petersburga (gdzie niektóre pisma, jak Nowoje Wremia, Swiet i inne wzięły mariawitów pod swoją opiekę), potrafili oni do r. 1911 zbudować 90 domów modlitwy, a przy tym zorganizować 70 okręgów parafialnych, podzielonych na dwie prowincje, polską i litewską, i zgromadzić kilkadziesiąt tysięcy, a według niektórych wersyj, przeszło sto tysięcy "owieczek".
Księża-apostaci, których w r. 1911 było 29 (oprócz 5 diakonów), werbują sobie wiernych nie tylko ciągłymi nabożeństwami i pozorami ubóstwa – bo chodzą w szarych sukniach i żyją tylko z ofiar, – ale także zaprowadzeniem ustroju demokratycznego w zarządzie sekty (32), jako też tworzeniem zakładów i dzieł ekonomicznych, jak ochronek, szkół, domów ludowych, warsztatów, kas pożyczkowych, sklepów spółdzielczych itp.
Chcąc utrwalić byt swojej sekty, weszli oni w porozumienie ze starokatolikami w Wiedniu, z "polsko-narodowym kościołem" pseudobiskupa Hodura w Ameryce północnej i z sektą Jansenistów w Holandii; poczym X. Jan Maria Michał Kowalski otrzymał 5 października 1909 w Utrechcie sakrę biskupią z rąk jansenistowskiego arcybiskupa Gerarda Gul, a uzyskawszy od rządu uznanie, dwóch najzagorzalszych swoich satelitów, X. Leona Gołębiowskiego i X. Romana Próchniewskiego, na "biskupów-koadiutorów" wyświęcił (r. 1910) (33).
Odtąd propaganda sekty stała się zuchwalszą, tak że jej "misjonarze" zapuszczali się nawet do Galicji (34). Wprawdzie XX. Redemptoryści i inni zakonnicy, dostawszy się do Królestwa na mocy edyktu tolerancyjnego z r. 1905, pewną liczbę mariawitów świeckich, trzymanych zresztą w wielkim odosobnieniu i w szale fanatycznym, przywiedli do upamiętania się, ale rząd wzbronił dalszego odbywania misyj, spodziewając się, że mariawityzm posłuży za pomost do prawosławia (35).
Tymczasem prędzej, niż przypuszczano, nastąpił rozłam w łonie mariawityzmu. Oto proboszcz warszawskiej gminy mariawickiej, nazwiskiem Wacław Żebrowski, nie tylko z ambony ogłosił potrzebę publicznej spowiedzi i sam swoje wykroczenia wyjawił, ale napiętnował także niemoralne życie wielu innych duchownych mariawickich i zarzucił tak Kowalskiemu jak Kozłowskiej zaprzepaszczenie istoty mariawityzmu dla osobistych widoków (36). Nadto wynalazł świętszą jeszcze "mateczkę" w osobie mariawitki Marii Cygler (inaczej Marii Cychlarz lub Marii z Pragi), później zaś w spółce z apostatą Stefanem Bortkiewiczem utworzył w Warszawie nową sektę "pierwszych chrześcijan", która przez rząd została uprawniona.
Wprawdzie udało się Kowalskiemu, przy pomocy delegata rządowego Tiażelnikowa, złożyć z urzędu Żebrowskiego i na jego miejsce przeprowadzić wybór Próchniewskiego (37), a Marię Cygler, jako obcą poddaną, wydalić zagranicę; ale mimo to wrzenie pośród mariawitów nie ustało.
Natomiast rząd rosyjski, dla podniesienia powagi mariawityzmu, uznał go za osobny związek wyznaniowy i pozwolił duchownym mariawitom organizować gminy kościelne i osobne cmentarze, odprawiać nabożeństwa, prowadzić księgi stanu cywilnego itd.; a zastrzegł sobie tylko prawo zatwierdzania ich biskupów. Za to "biskupi" mariawiccy jeździli do Petersburga z hołdami, i wobec "świętego Synodu" piorunowali na katolicyzm, aby poprawić smutne bardzo finanse sekty (38).
W r. 1915 rząd austriacki przez komendę wojskową w Lubelskim rozkazał zamknąć wszystkie mariawickie kościoły, szkoły i zakłady, a to na tej podstawie, że w okupowanych ziemiach tylko te wyznania mogą mieć swe nabożeństwa, które są tolerowane w monarchii austriackiej, co do mariawityzmu zastosować się nie da (39). Ale w r. 1918 zniesiono w okupacji austriackiej to rozporządzenie i wolność mariawitom przyznano; podczas gdy w okupacji niemieckiej Królestwa wzięto ich jawnie w opiekę.
Mimo to można śmiało powiedzieć, że sekta mariawitów, rekrutująca się głównie z fanatycznych kobiet i z proletariatu socjalistycznego, podzieli los sekty starokatolików, których w r. 1906 naliczono w całej Europie zaledwie 60000.
Na początku XX wieku wystąpili także w Królestwie Polskim jako twórcy nowych sekt: młynarz Stolarski w Błoniu pod Warszawą, robotnik Kot w Sosnowcu (twórca sekty "bezkościelnych"), Prejs w Siedlcach; ale nie zdołali oni zebrać większej liczby zwolenników.
Do Galicji w nowszych czasach starali się wedrzeć ze Śląska baptyści, którzy dorosłych, przechodzących do sekty, chrzczą ponownie (40), – jako też spirytyści, którzy odrzucają naukę katolicką o Trójcy Świętej, o odkupieniu, Sakramentach i wieczności, nazywając Kościół katolicki stekiem obłudy, fałszu i zabobonu, a natomiast ucząc, że Chrystus jest tylko prorokiem, że dusze wchodzą po śmierci w inne ciała, że źródłem "prawdy" jest Pismo św., ale nie katolickie, że do zrozumienia Pisma św. pomagają duchy zagrobowe, z którymi można rozmawiać przez osobne "media", albo przez stoliki wirujące.
Zaprawdę, nie masz szaleństwa, w które by człowiek nie uwierzył, jeżeli odrzuca wiarę prawdziwą.

Bp Józef Sebastian Pelczar


OBRONA RELIGII KATOLICKIEJ, TOM I. JAK WIELKIM SKARBEM JEST RELIGIA KATOLICKA I DLACZEGO TA RELIGIA MA DZISIAJ TYLU PRZECIWNIKÓW. Napisał DR. JÓZEF SEBASTIAN PELCZAR (BISKUP PRZEMYSKI O. Ł.). Drugie przejrzane i pomnożone wydanie, PRZEMYŚL 1920, ss. 323-342. (Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono; tytuł artykułu od red. Ultra montes).

Przypisy:
-------------------
(20) X. Piotr Dzieniakowski zeznał pod przysięgą, że go Kozłowska namawiała do rozpusty. Wyszły też na jaw inne niemoralne jej sprawy.
(21) Czyt. Gazeta Kościelna, Rok 1911, Nr 13, List z Warszawy.
(22) Z początku nazywano ich mistykami z powodu objawów ascetyzmu. (Por. X. Wł. Krynickiego Dzieje Kościoła powszechnego, str. 717).
(23) Gazeta Kościelna, l. c.
(24) Kozłowska przedłożyła biskupowi Szembekowi przez jednego z księży swój memoriał, poczym z gronem księży mariawitów udała się do Rzymu, gdzie wniosła pisma, pełne skarg na biskupów i księży w Królestwie Polskim. (Por. Podręczna Encyklopedya Kościelna, art. Maryawici; tam też podaną jest literatura o tej sekcie. Czyt. także tam dzieło biskupa płockiego A. I. Nowowiejskiego pt. Płock r. 1917).
(25) Za to umieją w różny sposób, np. sprzedając dewocjonalia, wyłudzać od prostodusznego ludu pieniądze.
(26) Kiedy księża mariawiccy, jadąc do Rzymu, wstąpili do Loretu, ogłosili tamże, jako niby przepowiednię Kozłowskiej, że Domek loretański będzie przeniesiony do Płocka, wskutek czego biskup loretański zapytał się listownie arcybiskupa Popiela, co należy sądzić o tej przepowiedni.
(27) Wystosowane do arcybiskupa warszawskiego i do biskupów lubelskiego i płockiego.
(28) Przytacza X. Kantak w dziełku Mankietnicy i mankietnictwo, Poznań 1910. Miano ułożyć litanię, w której taka przychodzi inwokacja: Święta Mario Franciszko, Oblubienico (czy Małżonko) Chrystusa, módl się za nami!
(29) Nauki mariawitów mieszczą się głównie w okólniku Kowalskiego z 13 kwietnia 1906 r. w ich piśmie pt. Maryawita, wydawanym w Łodzi, mianowicie w nr. 11, 18, 19, 21, 23, 30, 41 z r. 1907, i w "Liście pasterskim" "biskupa" Kowalskiego z 31 grudnia 1909.
(30) Z tego powodu nawet tacy wrogowie Kościoła, jak Świętochowski nie bronią sprawy kozłowitów, a tylko Niemojewski widział w nich pionierów "narodowego Kościoła polskiego".
(31) Biskup Nowowiejski l. c. pisze, że z pracowni Kozłowskiej szły prześliczne hafty i inne przedmioty nie tylko do gubernatora, ale także do cara.
(32) Każdą parafią rządzi zarząd i ogólne zebranie, na którym mają głos wszyscy pełnoletni parafianie obojej płci, rozstrzygając absolutną większością. Parafianie łączą się w okręgi, zarządzane przez dziekanów. Odbywają się też kapituły jeneralne, z udziałem świeckich przedstawicieli parafij.
(33) Przy tym akcie, dokonanym w Łowiczu według ceremoniału katolickiego ale w języku polskim, obecnym był przedstawiciel rządu.
(34) Kowalski w swoim "liście pasterskim", jako też w Kalendarzu maryawickim, Maryawicie i Wiadomościach maryawickich, obrzucił błotem obelgi i potwarzy Kościół katolicki. Natomiast okazuje on bałwochwalczą prawie cześć dla "mateczki"; za co wywdzięczając się "mateczka", głosi, że słyszała w "objawieniu" takie świadectwo Chrystusa Pana o Kowalskim: "Ten jest syn mój miły, w którymem sobie upodobał. On powywraca stoły handlujących w mojej świątyni".
(35) Sądy rosyjskie karały surowo każde słowo, ubliżające sekcie, a ośmieszanie "objawień mateczki" Kozłowskiej uznały jako "bluźnierstwo"!
(36) Gazeta Kościelna, Rok. XIX, Nr 14.
(37) Stało się to w ten sposób, że do głosowania dopuszczono tylko zwolenników Kowalskiego, 940 i to za jego legitymacją. 1 stycznia 1911 było w Warszawie zaledwie 2300 mariawitów.
(38) Zaczęli oni budować w Płocku katedrę i seminarium; natomiast "świętą mateczkę" Kozłowską traktują teraz z pewnym lekceważeniem, jako niepotrzebne już narzędzie. W r. 1913 X. Edward Marks porzucił sektę i otrzymał absolucję od klątwy.
(39) Dzienniki doniosły, że w r. 1916 przeszło 8000 mariawitów wyrzekło się swoich błędów. W r. 1917 było w Płocku 188 sekciarzy (42 mężczyzn a 146 kobiet), a w całej diecezji płockiej około 3000.
(40) W r. 1912 Teodor Brzozoń ze Śląska szerzył tę sektę w Nowym Sączu, rozdając biblie i broszury ("Worek Judaszów") i twierdząc, że należy do Towarzystwa pod nazwą: "Stań się światło".
źródło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz